FooterLogoHalny

Logowanie

Sprawy klubowe

Szukaj

Kamera online

kamera online

znajdz nas na facebooku1

Newsletter

Wspomnienie o Adamie Banaszku

3 maja 2022 minęła 30 rocznica śmierci Adama Banaszka na s/y Dar Bielska.

 
ADAM BANASZEK w mojej pamięci
 
Adama poznałem 29 lipca A.D. 1979 w Rynie na Mazurach. Była to moja pierwsza przygoda żeglarska, zaraz po obozie i egzaminie na żeglarza w Międzybrodziu Bialskim, odbytym w czerwcu tego roku. Adam dowodził pomarańczowym Neszem o nazwie "AMANDA" ja zaś jako harcerz/wodniak zaokrętowałem się z moim bratem Piotrem i Jaworkiem na S/Y SATYR, którego to prowadził Andrzej P. czyli Małpa. Małpa był bliskim przyjacielem Adasia z KŻ HALNY I pływał z nim prawie burta w burtę. Po pierwszym męczącym wieczorku w Rynie na terenie goszczącej nas harcerzy przystani "PLEDANU-WARTEKSU" z Myszkowa płynęliśmy w kierunku Zatoki Mrówek. Adam miał w załodze jednego z najmłodszych uczestników rejsu Piotra/Wojciecha W., byłego już wówczas "regatowca". Gdy płynęli razem w kierunku "Mrówek", Adam posłał Piotra na dziób. Ponieważ poprzedni wieczór był bardzo "męczący", Piotr zataczał się na pokładzie Amandy. Adam spytał go: "Co tak idziesz jak ten pingwin?". Od tego czasu, czyli od bindugi na Mrówkach, Piotrek W. został PINGWINEM i nosi tą ksywę z dumą do dziś. Pamiętam jego wówczas słowa wypowiedziane przy jakiejś okazji do starszego brata Janka: "Ja jestem PINGWIN, ale swój rozum mam". Piotrek w 1991 r założył z Tomaszem K. Wydawnictwo Pascal, później zainwestował w internet i ma na swoim koncie jeszcze wiele biznesowych przedsięwzięć: Optimus Pascal Multimedia, Optimus Pascal, grono.net, merlin.pl czy Kino Polska i obecnie Innvation Nest. Piotrek jest oczywiście również żeglarzem, a jednym z jego pierwszych nauczycieli-skiperów na Szlaku Wielkich Jez. Mazurskich był Adam Banaszek.
 
Adam był bardzo aktywnym żeglarzem w K.Ż. Halny. Zajmował się szkoleniem budowaniem i remontowaniem łodzi, oraz pracą społeczną w zarządzie klubu. Po wakacjach na Mazurach '79, Adam został powołany do "czerwonych beretów". Potem spotykałem go w różnych żeglarskich okolicznościach. Ja kończyłem liceum, a Adam zasadniczą służbę w "czerwonych beretach". Mimo iż nie byłem wówczas członkiem KŻ HALNY, miałem z Adamem bardzo bliski kontakt. Zresztą Adaś każdego chyba darzył ciepłym uczuciem, bo taka była w gruncie rzeczy jego ludzka natura. Z jednej strony twardziel, komandos, a z drugiej łagodny i ciepły człowiek. Pamiętam jakieś zakończenie sezonu żeglarskiego na Hrobaczej Łące. Adam miał wówczas dziewczynę, ale nigdy nie zmienił stanu cywilnego...Nie wiem, dlaczego ktoś nadał Adamowi ksywę GRUBY? Może Małpa albo Zbyszek Pedro.
 
Moje najdłuższe doświadczenie z Adamem Banaszkiem miało miejsce podczas miesięcznego rejsu na S/Y DAR BIELSKA latem A.D. 1986. Płynęliśmy ze Szczecina przez Kanał Kiloński, Morze Północne na zlot żaglowców, czyli Operację Cutty Sark do Norwegi. Mam z tego rejsu dużo zdjęć Adama. Adam był trzecim oficerem, a ja byłem w pierwszej wachcie z Jurkiem Łukoskim pseudonim Żereń, powstańcem warszawskim z Batalionu "Zośka". W morzu nasze szychty trochę rozmijały się, ale w portach za to bardzo przybliżały. Jeszcze przed wypłynięciem ze Szczecina oglądaliśmy z Adamem mapy potrzebne do żeglugi w naszym rejsie. Zaraz po przypłynięciu na początek Kanału Kilońskiego do niemieckiego portu Holtenau Adam jako jeden z pierwszych zszedł na ląd. Po powrocie na pokład oznajmił nam, iż widział "malucha", tj. Fiata 126 p na bielskich rejestracjach. Nie był to przypadek. Mój brat Piotr i zarazem Adama bliski kolega przebywał wówczas na emigracji w RFN-ie. Przyjechał umówiony na spotkanie ze mną. Jak tylko usłyszałem, że stoi maluch na bielskich numerach, "wziąłem wór na plecy..." i zaniosłem bratu do malucha. Adaś myślał wówczas i był święcie przekonany, że ja też opuszczam okręt i ojczyznę zarazem. Potem była imprezka. Adam z Piotrem wykonali wspólne fotki. Rano popłynęliśmy na drugi koniec kanału do Brunsbüttel. Były to trudne czasy. Dewiz na rejs mieliśmy tyle co "kot napłakał". Adam z Andrzejem W. czwartym oficerem, radzili sobie jak mogli. W portowej tawernie zapoznaliśmy motocyklistów. Ja jeździłem z nimi na przemian 200 km/h po autostradzie, a Adam z Andrzejem sprzedawali im swój sprzęt turystyczny po okazyjnych cenach za upragnione dewizy. Potem był Helgoland i bardzo komiczne konwersacje w sklepiku z pamiątkami. Adam podpowiadał po polsku w dość swobodny sposób Andrzejowi, czego oczekuje od sprzedawcy. Andrzej łamanym niemieckim tłumaczył i prostował słowa Adama. Na koniec okazało się, że sprzedawca rozumie wszystko żegnając się z nimi polskim "do widzenia się z Panami..." Przez Morze Północne do Norwegi szliśmy około tygodnia. Mimo różnych perypetii nawigacyjnych w końcu trafiliśmy do portu Larvik we Fiordzie Larvik. Nie mieliśmy wiz, bo wtedy Norwegia z zasady, mimo naszego zaproszenia na Cutty Sarka, nie udzielała ich Polakom. Po przyjściu celnika na odprawę dostaliśmy wyraźny zakaz opuszczania jachtu. Zdążyłem jednak spytać go gdzie mamy się w takim razie umyć po tygodniu spędzonym w morzu. Celnik wskazał nam budynki łaźni portowej na nabrzeżu portu i zaraz potem z ręczniczkami i mydełkiem wszyscy udaliśmy się na nocne zwiedzanie i uczestniczenie w olbrzymim festynie trwającym z okazji naszego zlotu żaglowców. Pamiętam, że za wszelką cenę postanowiłem załatwić chleb z rosyjskiego największego na świecie żaglowca SIEDOW. Nasz zapas chleba kupiony jeszcze w Baltonie, po przejściu Morza Północnego zaczął nabierać szmaragdowego odcienia. Adam potwierdził mi, że Siedow ma pod pokładem piekarnię, a załatwienie świeżego chleba w naszych okolicznościach to świetny pomysł. Nie wiem, jak załatwiłem chleb i wróciłem na jacht... Miałem ogromną amnezję spowodowaną bardzo męczącym dniem poprzednim. Wpadłem w panikę, poszukując na jachcie moich dokumentów i dewiz. Pamiętam, że Adam bardzo spokojnie pomógł mi zlokalizować moje wartościowe papiery i pouczył na okoliczność następnego podobnego zdarzenia w ewentualnym porcie. Można by długo jeszcze wspominać Adama z tego mojego z nim spotkania...i może czekało nas wiele jeszcze wspólnych rejsów.
 
Niestety. Adam zginął w tragicznych okolicznościach w czasie rejsu jachtem Dar Bielska w 1992 roku. Był wtedy komandorem klubu żeglarskiego Halny. W 1992 roku płynął do Nowego Jorku na światowe obchody 500-lecia odkrycia Ameryki. DAR BIELSKA przypłynął do Recife w Brazylii, gdzie cumował 01.05.1992 r. Trzeciego maja nad ranem jacht napadła grupa bandytów uzbrojonych w broń palną. Adam z kapitanem Leszkiem Fifolem wykazali się odwagą wychodząc na pokład. W wyniku walki zginął oficer Adam Banaszek, a kapitan odniósł rany postrzałowe...

WANIA Wacław Bachman

Logowanie

Sprawy klubowe

Szukaj

Kamera online

kamera online

znajdz nas na facebooku1

Newsletter